II Łódzki Marsz Przeciwko Hejtowi i Promujący Postawy Empatyczne
Autor: Monika Dąbrowska
„Dobre słowo ma znaczenie, zmień dziś hejtu przeznaczenie” – pod takim hasłem 24 kwietnia 2025 roku w Łodzi na Placu Wolności spotkało się około 2000 młodych osób z 33 łódzkich szkół, a także nauczycieli i osób sojuszniczych, w tym reprezentacja samorzeczników z Klubu Świadomej Młodzieży oraz Klubu Świadomych Rodziców przy Fundacji Autism Team. Pod pomnikiem Tadeusza Kościuszki przemawiali do zgromadzonych: Dyrektor Szkoły Podstawowej nr 11 w Łodzi – Michał Filipczak, Wiceprezydent Miasta Łodzi – Małgorzata Moskwa-Wodnicka, Pełnomocniczka Prezydent Miasta Łodzi ds. Dzieci i Młodzieży – Agata Kobylińska oraz trzech uczniów ze SP nr 11 w Łodzi.
„Trzeba zmieniać narrację i skupiać się na pozytywach, kształtować i rozwijać empatię, uwrażliwiać młodzież, jednocześnie mówiąc głośne NIE przeciw hejtowi wobec drugiego człowieka.” – mówiła Agata Kobylińska.
„Hejt jest zły i należy go zwalczać ale nie hejtowaniem hejterów ale empatią i uświadamianiem co należy robić w takich sytuacjach gdy dochodzi do nękania.”
– dodał jeden z uczniów.
Spotkanie na Placu Wolności zapoczątkowało „II Łódzki Marsz przeciw hejtowi i promujący postawy empatyczne”, którego trasa prowadziła ulicą Piotrkowską, aż do pomnika Leona Schillera. Data tego wydarzenia nie jest przypadkowa – 24 kwietnia to Międzynarodowy Dzień Solidarności Młodzieży. Miejsce spotkania również miało znaczenie – Plac Wolności symbolizujący szeroko pojętą wolność i zaspokojenie podstawowych praw człowieka – także prawa do spokoju i wolności przed nękaniem i nienawiścią. Nie bójmy się głośno powiedzieć – NIENAWIŚĆ. Hejt, z ang. Hate, to nic innego jak nienawiść. Skoro jesteśmy w Polsce nie zasłaniajmy się angielskimi zwrotami. Nie zaczarowywujmy rzeczywistości mówiąc, tak jakby nie dotyczyło to nas Polaków tylko np. osób anglojęzycznych. Powiedzmy po polsku. Polskie słowo „nienawiść” oznacza naszą polską rzeczywistość. Nienawidzimy, gdy ktoś ma inne zdanie; nienawidzimy, gdy ktoś inaczej wygląda – i to wcale nie musi być inny kolor skóry, ani odmienne wyznanie czy orientacja. Wystarczy drobnostka, której osoba nękająca nada wysoką rangę oraz zdobędzie sojuszników w udowadnianiu, że dana osoba lub grupa zasługuje na szykany.
Marsz przeciwko nienawiści jest odpowiedzią na to, co działo się i nadal dzieje w polskich szkołach. Zjawisko przemocy w placówkach edukacyjnych nie jest czymś nowym. Ona była zawsze, choć ludziom wydaje się, że teraz jest gorzej. Nie jest gorzej, jest tak samo z tą różnicą, że w czasach współczesnych przemoc nagłaśnia się i jednocześnie piętnuje, przez wszystkie możliwe kanały informacyjne. Kiedyś to się nazywało „fala”, teraz nazywa się to „hejt”, bo bardzo modne stało się używanie słów zapożyczonych z innych języków, w szczególności angielskiego.
Marsz przeciwko nienawiści jest odpowiedzią na te wszystkie sytuacje, gdy młodzi ludzie nie wytrzymują już naporu nękania, gdy poziom stresu jest tak wysoki, że dochodzi do ostateczności – samobójstwa.
W ostatnich czasach coraz młodsze dzieci odbierają sobie życie. Dlaczego? Dla jednej chwili popularności prześladowcy, dla poklasku, dla podniesienia swojego ego i ukrycia swojego małego poczucia wartości. Nie oszukujmy się. Człowiek, który ma poczucie wartości w normie, jest szczęśliwy, nie potrzebuje poczuć się lepiej poprzez sprawienie, że inny człowiek poczuje się jak śmieć.
Przemoc, hejt, nienawiść jakkolwiek byśmy tego nie nazwali zaczyna się w domu. To od dorosłych dzieci uczą się jak odnosić się do drugiego człowieka. Rodzice, opiekunowie, mają największy wpływ na to, jak zachowują się ich dzieci. Szkoła nie nauczy szacunku, jeśli podstawy będą chwiejne. To w rodzinie uczymy się od urodzenia i przejmujemy nieświadomie wzorce zachowań wobec innych. To na dorosłych dzieci są zapatrzone i wierzą w każde ich słowo, powtarzając je często bezkrytycznie, wszak rodzice są pierwszymi autorytetami niezależnie od tego czy treści przekazywane młodym są dobre czy złe. Dzieci przez wiele lat nie potrafią rozróżnić, co jest dobre, a co złe. Jeśli ich dorośli zachowują się nieodpowiednio, wyrażają o ludziach w przykry sposób, to one uznają to za prawdę. Jeśli nikt im nie pokaże tej drugiej – właściwej strony, uznają, że postępowanie ich dorosłych jest prawidłowe i same zaczynają tak postępować. Minie dobrych kilka lat nabierania doświadczeń i zbierania różnych informacji zanim dziecko zacznie przyglądać się poglądom swoich rodziców i zacznie podważać ich „autorytet”.
Osoby dorosłe, które zamiast promować postawy empatyczne, sieją nienawiść, bardzo często nie mają zbyt dużego wglądu w siebie. Posiadają niskie poczucie własnej wartości, a poprzez to skłonność do porównywania ludzi i oceniania ich pod każdym względem, po to żeby w swoich oczach poczuć się ważnym, lepszym. To jednak droga do nikąd. Prześladowca tylko na chwilę poczuje się lepiej kosztem drugiego człowieka. Ten drugi zmaleje, ale on sam też nie urośnie, ponieważ nie można zbudować swojego szczęścia na nieszczęściu innych. Osoby, które krzywdzą, same często też były lub są krzywdzone. Błędne koło, z którego zdaje się nie ma ucieczki. Czy można jednak w nieskończoność tłumaczyć oprawców jako potencjalne ofiary? Czy fakt, że mnie ktoś skrzywdził upoważnia mnie do wzięcia odwetu na kimś, kto nie ma z moją krzywdą nic wspólnego? Przy dzisiejszym dostępie do wiedzy o ludzkiej psychice nie można też raczej uprościć aż tak rzeczywistości i powiedzieć: „Nie wiedziałem. Nie pomyślałem, że on tak się tym przejmie i się zabije. To był tylko żart.” Żart, który kosztuje ludzkie życie.





